[50] Recenzja "Harry'ego Pottera i Komnaty Tajemnic" J. K. Rowling (wydanie ilustrowane)

5 | dodaj
Tytuł oryginalny: "Harry Potter and the Chamber of Secrets”
Autor: J. K. Rowling
Ilustrował: Jim Kay
Wydawca: Media Rodzina
Data premiery: 2016-10-04
Ilość stron: 259
Tłumaczenie: Andrzej Polkowski





  Po zobaczeniu pierwszej części wprost nie mogłam się doczekać drugiej. Zaczęłam już nawet sięgać myślami dalej i zastanawiać się jak wydawnictwu uda się wykonać czwartą, a co dopiero piątą część. Jestem tego przeogromnie ciekawa, ponieważ jeszcze trzy pierwsze części są w miarę cienkie, jednak kiedy pójdziemy dalej książki są objętościowo trzy razy większe. Niestety znów poczta przychodząca do mnie z przesyłką zrobiła to zaraz przed moimi lekcjami, dlatego nacieszyłam się pozycją, dopiero po przyjściu do domu. Jestem pozytywnie zaskoczona tym co otrzymałam, ale więcej poniżej.



  Jak zwykle na początku przypomnę o czym jest druga część. Otóż mamy Harry’ego Pottera – Chłopca, Który Przeżył. Przeżył dwukrotnie, ponieważ już na pierwszym roku swojej edukacji znów zmierzył się z Voldemortem. Dzięki pomocy swoich przyjaciół oraz zachowaniu zimnej krwi i zdrowego rozsądku udało mu się uniemożliwić Czarnemu Panu powrót. Teraz Harry zaczyna drugi etap swojej nauki w Hogwarcie, nowe zagadki, tajemniczy dziedzic Slytherina - to tylko niektóre z wyzwań stojących przed młodym czarodziejem.















  Nie wiem jak określić całościową tę pozycję, ponieważ po angielsku powiedziałabym, że jest stunning, na język polski to słowo można przetłumaczyć jako oszałamiający, fantastyczny, choć według mnie te przymiotniki nie są dość mocne, aby określić wspaniałość wydania i ilustracji tej książki. Tym razem kiedy zdejmiemy obwolutę powieści ujrzymy przepięknego, maleńkiego Zgredka. Jest on tak uroczy, że momentalnie się zakochałam. Kiedy ją przeglądałam stwierdziłam jednoznacznie, że ta część podoba mi się bardziej od pierwszej. Oczywiście chodzi mi o ilustracje, zabawne jest to, że Komnata Tajemnic jest moją najmniej ulubioną częścią z całej serii. Najlepsze ilustracje postarałam się dodać na zdjęciach, a moją ulubioną została postać ducha z odciętą głową na koniu. Jestem bardzo zadowolona z tego, że postanowiono wydawać serię Harry’ego w ten sposób, oprócz tego, że jest to wspaniała gratka dla fanów, którzy mogą wzbogacić swoją biblioteczkę o te wspaniałe pozycje to zdecydowanie bardziej zachęci osoby, które Harry’ego Pottera jeszcze nie czytały. Dlatego, cóż mogę dodać? Polecam każdemu!
Ocena: 10/10

Dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina za danie mi możliwości przeczytania i podziwiania tej powieści! :)  


[49] Recenzja "Harry'ego Pottera i Kamienia Filozoficznego" J. K. Rowling (wydanie ilustrowane)

8 | dodaj
Tytuł oryginalny: "Harry Potter and the Philosopher’s Stone”
Autor: J. K. Rowling
Ilustrował: Jim Kay
Wydawca: Media Rodzina
Data premiery: 2015-10-07
Ilość stron: 248
Tłumaczenie: Andrzej Polkowski






  Kiedy przyszła do mnie paczka z tą cudowną książką, akurat zbierałam się do szkoły. Byłam już od początku, więc w dobrym humorze. Jedyne co mi przeszkadzało to fakt, że książkę będę mogła na spokojnie oglądnąć dopiero jak wrócę. Strasznie się niecierpliwiłam, ale było warto, ponieważ to co widziałam na zdjęciach nie dorównywało temu co zobaczyłam. 




  Jak wszyscy wiemy powieść sama w sobie opowiada o młodym chłopcu, Harrym Potterze, który dowiaduje się, że jego rodzice wcale nie zginęli w wypadku samochodowym, tak jak zapewniali go wujek i ciotka, a zostali zamordowani przez czarodzieja. Co więcej oni sami też władali magią, a mały Harry w dniu, w którym przeżył został najbardziej rozpoznawalnym chłopcem w świecie magii. Dostał list z Hogwartu i właśnie zamierza podjąć swój pierwszy rok nauki. Po drodze spotykał wiele przeciwności, które pokonywał wraz z dwojgiem swoich najlepszych przyjaciół. Postanowiłam napisać w skrócie o czym jest ta książka, pomimo, że pewnie wszyscy wiedzą to nigdy nic nie wiadomo.
















  Powieść sama w sobie jest cudowna i magiczna. Pełno w niej przygód, ciekawej i narastającej akcji oraz pokazana jest rola przyjaciół. Każdy kto sięga po serię Harry’ego wyciąga z niej coś dla siebie. Nieważne czy mówimy o siedmiolatce, czy o sześćdziesięcioletnim mężczyźnie. Książka jest też ponadczasowa i każde kolejne pokolenie powinno odnaleźć w niej wiele ważnych wartości. Nie ma sensu, żebym rozpisywała się o fabule i o tym czy mi się podobała, ponieważ jak wiecie ja uwielbiam Harry’ego Pottera. Teraz jednak chciałabym wam przekazać mój zachwyt nad tym przepięknym ilustrowanym wydaniem, które jest wspaniałą gratką dla każdego fana świata wykreowanego przez J. K. Rowling, ale i nie tylko. Książka składa się ze zjawiskowych ilustracji, które oddają tak bardzo charakter powieści, że zapiera dech w piersiach patrząc na nie. Zdjęcia, które zamieszczam należą do jednych z moich ulubionych stron w tej książce. Każde z nich ma w sobie coś wyjątkowego i jest świetnym odzwierciedleniem mojej wyobraźni. Ponieważ mimo, że w mojej pamięci mam narysowany obraz tego jak wygląda Dudley, Prawie Bezgłowy Nick czy Puszek to patrząc na te obrazki mam wrażenie, że wcale nie odbiegają od moich kreacji. Jedną z moich ulubionych rzeczy w tym wydaniu jest okładka po ściągnięciu obwoluty. Na środku okładki u góry strony znajduje mała Hedwiga. Jest to naprawdę uroczę. Jest to o tyle ciekawe, że kiedy któregoś dnia dostałam do ręki wydanie anglojęzyczne, po zdjęciu obwoluty była sama biel i nic na niej. Byłam trochę zawiedziona, ale to pokazało jak potrafimy być kreatywni. Zdecydowanie polecam tą książkę dla miłośników tej serii, ale także dla osób, które jeszcze może nie czytały Harry’ego, od razu uprzedzam, że w tym wydaniu będzie to podwójnie przyjemne.
Ocena: 10/10

Dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina za danie mi możliwości przeczytania i podziwiania tej powieści! :)  

POLSKI BOOK TAG

10 | dodaj

  Hej, dziś przychodzę do Was z tagiem. Ostatnio u mnie pojawiają się same recenzje, ale niestety jeszcze nie włączyłam się w tryb szkolny i nadążam z czytaniem głównie książek od wydawnictw do recenzji. Ten tag bardzo mi się spodobał stworzyła i jednocześnie nominowała mnie do niego Julka z bloga Bookblog, serdecznie zapraszam Was do niej. Bardzo dziękuję ci Julio i przepraszam, że tak późno, ale jak napisałam wyżej muszę się przerzucić na tryb szkolny. Bez przedłużania zapraszam do tagu. :)

1. Ulubiona polska książka.
Miałam nie lada problem, ponieważ czytam bardzo, bardzo mało polskiej literatury, a szkoda, bo okazuje się, że my Polacy pisać też umiemy. Jednak wiem, że w moim sercu na zawsze pozostanie "Kłamczucha" Małgorzaty Musierowicz. Całej jej serii niestety nie przeczytałam, słyszałam nawet, że wciąż wychodzą nowe części, więc nie mam pojęcia, w którym życiu ja to zdążę przeczytać. 


2. Ulubiony polski autor. 
Myślę, że tutaj bez dwóch zdań umieszczę Małgorzatę Musierowicz, która w każdej książce oczarowuje mnie swoim stylem, pomysłem i szczerością. 

3. Ulubione polskie wydawnictwo.
Osobiście bardzo lubię wydawnictwo Media Rodzina (nie to wcale nie przez Harry'ego i panią Peregrine). Bardzo lubię też wydawnictwo Uroboros, mimo tego, że łamią mi serce tym, że muszę bardzo długo czekać na kolejne książki Sarah J. Maas. :(

4. Lubiany przez ciebie klasyk napisany przez Polaka/Polkę.
Według mnie najlepszym polskim klasykiem są "Kamienie na szaniec" Aleksandra Kamińskiego. Bardzo podobało mi się opisanie realiów wojny z perspektywy chłopców w moim wieku. Nie lubię tematyki historycznej, jednak ta powieść pochłonęła mnie bez reszty. 

5. Polski gniot.
"Krzyżacy". W sumie nie powinnam się wypowiadać na temat tej książki, ponieważ nie została ona przeczytana przeze mnie w całości, jednak bardzo, ale to bardzo mi się nie podobała. 

6. Która polska okładka podoba ci się bardziej niż jej zagraniczny pierwowzór?
Dużo bardziej podoba mi się np. "Program" Suzanne Young, którego jeszcze nie czytałam, jednak zagraniczna okładka zdecydowanie nie przyciągnęła mojej uwagi. [lewa- Polska] 


7. Jaka książka według ciebie powinna pozostać w oryginalnej okładce?
Chyba nikogo nie zdziwię jeśli powiem o książkach z serii "Dary Anioła". Na szczęście wydawnictwo wydało serię w dwóch wersjach, dlatego nie muszę patrzeć na te szkaradne postaci, które widnieją na naszej polskiej okładce. 

8. Na jaką polską premierę najbardziej wyczekujesz?
Niestety, ale teraz najbardziej wyczekuję tylko na powieści zagraniczne, a w szczególności na "Empire of Storms" i "A Court of Mist and Fury" obie Sarah J. Maas. <3 

9. Wolisz krakowskie czy warszawskie targi książki?
Nie byłam w Warszawie na targach, ale te w Krakowie są naprawdę cudowne, tylko mogliby sprowadzać więcej zagranicznych autorów.

10. Wymień swoich ulubionych polskich booktuberów/blogerów książkowych.
Bardzo lubię Maję, Klaudię, Anitę, Alicję, Abi oraz Karolinę. :) 

Pażdziernikowy WRAP UP i TBR na listopad

4 | dodaj

  Hejka, październik już za nami, a to oznacza czytelnicze podsumowanie! Ten miesiąc do wybitnych też nie należał, ale nie było źle. Przeczytałam łącznie w całości 5 książek, więc sądzę, że to jest dobry wynik. Nauki jest coraz więcej, ale staram się w tygodniu czytać choć jeden rozdział z książki, którą aktualnie czytam, więc idzie mi nie najgorzej. 


WRAP UP

  Tak samo jak w poprzednim miesiącu na zdjęciu widzimy 4 książki, a ja przeczytałam 5. Stało się tak, ponieważ jedna była pożyczona od koleżanki. Tak, więc przeczytałam:
- "Pamiętniki półbogów" - Rick Riordan [8/10]
Jak widać najlepszą powieścią przeczytaną w tym miesiącu była "Biblioteka dusz", a zdecydowanie najsłabszą "Nie poddawaj się". 


TBR

  Można zauważyć, że w moim TBRze znów pojawia się "Szóstka wron", niestety jeszcze się za nią nie zabrałam, ale mam nadzieję, że ten miesiąc mi na to pozwoli. Co do "Dziedzictwa ognia", już je skończyłam i zamiast wziąć się za którąś z książek z TBR sięgnęłam po kolejną część. Niestety, ale to było silniejsze ode mnie. 
- "Folwark zwierzęcy" - George Orwell
- "Dziedzictwo ognia" - Sarah J. Maas
- "Harry Potter i Przeklęte Dziecko" - J. K. Rowling
- "Mistrz i Małgorzata" - Michał Bułhakow
- "Szóstka wron" - Leigh Bardugo


  To tyle jeśli chodzi o moje podsumowanie miesiące. Napiszcie mi w komentarzu co Wam udało się przeczytać i co zamierzacie przeczytać w listopadzie. :D 

[48] Recenzja "Czy wspominałam, że za Tobą tęsknię?" Estelle Maskame

5 | dodaj
Tytuł oryginalny: "Did I mention I miss you?”
Autor: Estelle Maskame
Wydawca: Feeria young  
Data premiery: 2016-10-26
Ilość stron: 368
Tłumaczenie: Anna Dobrzańska i Joanna Wasilewska





  Przyszedł czas na ostatnią część trylogii o Eden i Tylerze. W tej recenzji opowiem Wam o moich odczuciach co do tego tomu, ale też postaram się podsumować całą serię i powiedzieć jednoznacznie czy ją polecam i dla kogo. Jak wiecie dwa poprzednie tomy podobały mi się, ale obawiałam się tego szczególnie, ponieważ zanim ja przeczytałam tą część, moja przyjaciółka zdążyła to zrobić wcześniej. Stwierdziła, że to jest najsłabszy tom i nie za bardzo jej się podobało. Dlatego zaczynając czytać tę książkę starałam się nie mieć wygórowanych oczekiwań. Zobaczmy teraz jak Maskame udało się podsumować tę trylogię…
  Eden ostatni raz widziała Tylera rok temu. Powiedział jej wtedy, że zostaną razem, po czym wyjechał, opuścił ją i nie odzywał się przez długi okres czasu. Uczucia Eden przeszły kolejny od zakochania przez ból, aż po wściekłość. To ona musiała zmierzyć się z całym miastem, które wiedziało, że chodziła ze swoim przybranym bratem, oprócz tego na głowie miała wściekłego ojca i Jamiego. Tylko garstka ludzi ją wspierała, dlatego jej uczucia do Tylera przerodziły się w jednoznaczny gniew. Kiedy on zamierza wrócić, Eden nie jest w stanie mu wybaczyć. Czy uda im się pogodzić? Czy rodzina ich zaakceptuje? Czy to będzie koniec wielkiej miłości?



  Zaczęłabym może od plusów. Największym z nich, który zauważyłam była zmiana zachowania Eden. Na pierwszy rzut oka widać było, że stała się bardziej dojrzała i asertywna. Potrafiła się postawić i wreszcie przestała być ciepłą kluchą. Zastanawiałam się czy ta chwila kiedyś nadejdzie, ale ta z pozoru cicha i nieśmiała dziewczyna wyrosła na niezależną i odpowiedzialną kobietę. Przestała opłakiwać Tylera, który ją zostawił i skupiła się na studiach oraz poprawie relacji z bliskimi, która niestety szła kiepsko ze względu na jej ojca. On sam jest bohaterem, który irytuje mnie do tego stopnia, że zastanawiam się jak taka osoba mogłaby istnieć w świecie rzeczywistym. Nie wyobrażam sobie jakbym miała spotkać takiego człowieka na swojej drodze. Jest on typem, który patrzy na ciebie z góry i chce mieć pełną władzę i decyzję w każdej sprawie. Jeśli spotkałabym taką osobę to pewnie wybuchłabym jak bomba zegarowa. Denerwowałam się podczas samego czytania tej książki, więc nie wspominam o realnym świecie. 
Może jednak ja i Jamie wcale się tak bardzo nie różnimy? Może atakujemy, bo atak jest najlepszą obroną?
  Kolejnym plusem jest zmiana miejsca, ponieważ teraz przeniesiemy się do Portland i tam oczami bohaterki będziemy mogli zwiedzać ciekawe i niezależne dzieła ulicznych malarzy oraz bajkowe wytwory natury. Dodatkowo w tej części zderzą się ze sobą trzy światy. Santa Monica, Nowy Jork i Portland. Będzie to naprawdę ciekawa mieszanka, ale spodobał mi się ten zabieg. Następnie przedstawię jeszcze jedną dobrą stronę tej książki. Zmiana Tylera. Jest ona szokująca, nieprzewidywalna i wręcz niemożliwa. Bohater staje się zupełnie inną osobą. Już nie zobaczymy porywczego buntownika. Teraz otacza go aura spokoju i odpowiedzialności. Mnie się to bardzo spodobało, choć wiem, że niektórzy woleli jego impulsywną stronę. Jedyne minusy, o których muszę wspomnieć to fakt, że rzeczywiście ta część była ze wszystkich trzech najsłabsza. Mimo, że bardzo dobrze mi się ją czytało, nie nudziłam się. to jednak to już nie było to samo. Nie czułam takich pozytywnych emocji, a głównie irytację ze względu na ojca Eden. Może to trochę sprzeczne, bo najpierw mówię, że mi się dobrze czytało, a potem, że ciągle mnie irytowała. Książka była lekka i dobra w czytaniu w sensie niezobowiązująca i szybko się przez nią brnie. Uważam jednak, że nie jest to najlepsze podsumowanie trylogii, choć nie jest złe. Po prostu było zbyt przewidywalnie. Polecam tą książkę osobom, które jeszcze nie zakończyły swojej przygody z Eden i Tylerem oraz gorąco polecam całą trylogię osobom, które lubią spędzać wieczory przy miłej i przyjemnej lekturze.
Ocena: 7/10

Seria DIMILY

Dziękuję Wydawnictwu Feeria young za danie mi możliwości przeczytania tej powieści! :)  



[47] Recenzja "Nie poddawaj się" Rainbow Rowell

5 | dodaj
Tytuł oryginalny: "Carry On”
Autor: Rainbow Rowell
Wydawca: HarperCollins   
Data premiery: 2016-10-12
Ilość stron: 512
Tłumaczenie: Małgorzata Hesko-Kołodzińska





  Rainbow Rowell jest dość kontrowersyjną autorką. Niektórzy są jej zdecydowanymi zwolennikami, a inni wręcz przeciwnie. Ja zawsze bardzo ją ceniłam, zaczęłam swoją przygodę z jej twórczością od „Fangirl”, która bardzo mi się podobała. Kolejne książki tej autorki też zrobiły na mnie dobre wrażenie. Powieść, o której chcę dziś powiedzieć jest historią Simona Snowa, czyli postaci, która jest wykreowana w książce „Fangirl”. Rowell postanowiła opowiedzieć jego historię i tchnąć w nią życie, tak właśnie powstało „Nie poddawaj się”.
  Simon Snow zaczyna ostatni rok nauki w Szkole Czarodziejów w Watford. Sam nie potrafi nadal poprawnie wypowiadać zaklęć i posługiwać się różdżką. Często kiedy nie kontroluje swoich emocji zdarza mu się wybuchnąć, a przy tym coś niechcący podpalić. Jednak będzie musiał nauczyć się panować nad swoją potęgą, aby zmierzyć się z groźnym Szaroburem, który zatruwa świat magii. Oprócz tego zrywa z nim jego dziewczyna, a on czuje, że jego największy wróg Baz coś knuje. Wojna wisi na włosku, a Simon musi zapanować nad zaistniałą sytuacją.



  Bardzo podobała mi się „Fangirl”, z której tak naprawdę powstała owa pozycja. Niestety o niej nie mogę powiedzieć tego samego. Ta książka była po prostu średnia. Naprawdę bardzo, bardzo, bardzo średnia. Czytało mi się ją bardzo wolno i wkurzali mnie wszyscy bohaterowie oprócz Penny. Simon był prawdziwym niezdarą i pesymistą. Ciągle użalał się nad sobą, że albo Agatha go nie chce lub, że Baz coś knuje i tak praktycznie na okrągło. Według mnie był bardzo bezbarwną postacią. Sam Baz nie był też szczególnie interesujący. Typowy emo wampir, który nienawidzi całego świata, więc udaje rozkapryszonego dzieciaka. Agatha była całkowitą porażką. Jeszcze nigdy tak bardzo nie byłam zniesmaczona zachowaniem jakiejś dziewczyny. Niestety nie mogę przytoczyć argumentów bez spojlerów. Co do fabuły, do mniej więcej końca książki nic się nie działo, dwa ostatnie rozdziały były maksymalnie nasączone akcją, zaś reszta to było użalanie się Simona, że jest beznadziejny i użalanie się Baza, że Simon jest beznadziejny. Penny była jedynym dobrem tej powieści, ponieważ kiedy przychodziło do jej myśli zawsze znajdowaliśmy tam jakąś konstruktywną i inteligentną uwagę i zawsze potrafiła zaciekawić. Największym minusem tej powieści była przewidywalność, domyśliłam się zakończenia zaraz na początku książki. Kiedy zobaczyłam jakie narracje czasami zostawały dodane i z rozmów bohaterów dodałam dwa do dwóch i w kilka sekund, wiedziałam kto jest tym „złym”. Ponadto uważam, że szczegóły tego jak do tego wszystkiego doszło nie są bardzo ciekawe. Aby nie zostawić recenzji z samymi wadami wspomnę oczywiście o plusach. Pierwszym z nich jest na pewno to, że książka jest lekka i zupełnie niepotrzebującą, aby się na niej skupić. Mogłam spokojnie wyłączyć moje myśli i podenerwować się na bohaterów zamiast martwić się najbliższym sprawdzianem. Co do kolejnej zalety, to uważam, że ta powieść jest wspaniałą gratką dla fanów „Fangirl”, a zwłaszcza Simona i tych, którzy czują niedosyt po tylko wspominaniu go w tamtej powieści. Dla mnie książka była średnia, ale nie była gniotem, niewypałem, mnie jednak w ogóle nie przypadła do gustu.
Ocena: 4/10

Myślenie o tym, czego nie można mieć ani zmienić, boli.

Dziękuję Wydawnictwu HarperCollins za danie mi możliwości przeczytania tej powieści! :)  



[46] Recenzja "Biblioteki Dusz" Ransoma Riggsa

8 | dodaj
Tytuł oryginalny: "Library of Souls”
Autor: Ransom Riggs
Wydawca: Media Rodzina   
Data premiery: 2016-09-28
Ilość stron: 496
Tłumaczenie: Małgorzata Hesko-Kołodzińska i Piotr Budkiewicz 





  Dzisiaj przychodzę do Was z ostatnią częścią, teraz bardzo popularnej trylogii, której pierwsza część doczekała się swojej ekranizacji, a mówię tu o „Bibliotece Dusz” Ransoma Riggsa. Jeśli czytaliście moje dwie poprzednie opinie o powieściach z tej serii wiecie, że pierwsza część nie była fenomenem, a jedynie przyjemną lekturą, zaś druga całkowicie mnie w sobie rozkochała. Biorąc się za koniec tej trylogii byłam jednocześnie podekscytowana i smutna. Wiadomo, chciałam wiedzieć jak się to zakończy i co się stanie z osobliwcami, jednak ogarniał mnie też wielki żal, że to już koniec, że nie ma kolejnych tomów, że nie dam rady przeczytać tych książek od nowa, jeszcze raz. W sensie oczywiście, chodzi mi o przeczytanie tego z nieświadomością co się za chwilę stanie. Nie przedłużając zapraszam do mojej opinii!
  Jacob odkrywa, że jego moc nie zawęża się jedynie do widzenia głucholców i ich wyczuwania, a potrafi także je kontrolować. Chociaż sam jeszcze nie wie jak to „włączyć”, jak połączyć się z głucholcem. Jego na razie jedynym priorytetem jest znaleźć przyjaciół i ymbrynki oraz je uratować. On, Emma, dziewczyna władająca ogniem i nieustraszony Addison, pies, który umie mówić ludzkim głosem i potrafi znaleźć dzieci, wszyscy ruszają im na pomoc.



  Nie napisałam Wam za dużo o treści, ponieważ ja sama nie przeczytałam opisu z tyłu okładki, a uważam, że za dużo zdradza, dlatego nie chcę Wam przekazać tego, ponieważ odbierze to radość z odkrycia jakiegoś sekretu itd. Akcja całej powieści jest cały czas napięta i wartka. Bohaterowie nie mają czasu na odetchnięcie, kiedy znów zagraża im nowy upiór i głucholec. Ta część okazała się najbardziej wciągająca ze wszystkich i po prostu nie mogłam się od niej oderwać. Obiecałam sobie, że będę czytać przynajmniej po jednym rozdziale codziennie, aby chociaż trochę posuwać się w książce. Jednak wczoraj w nocy kiedy kończyłam obiecany sobie rozdział, nawet nie zauważyłam, kiedy zaczęłam kolejny, potem kolejny i nagle książka się skończyła, a ja z ustami szeroko otwartymi zastanawiałam się czy właśnie skończyłam trylogię mojego życia. Nigdy nawet nie podejrzewałam, że ta ostatnia część będzie w stanie pobić swoją poprzedniczkę. Ba, ja nawet nie podejrzewałam, że ta trylogia tak mnie zachwyci. Kiedy po przeczytaniu pierwszego tomu wahałam się czy zabrać się za kolejny, to teraz nigdy bym sobie nie wybaczyła, gdybym się rozmyśliła. Akcja, jednak nie jest jedynym atutem tej lektury. Kolejną bardzo ważną sprawą są nasi osobliwi bohaterowie. Choć w tej części zabrakło przez większość czasu naszych podopiecznych pani Peregrine, to mogliśmy poznać wiele innych wspaniałych postaci oraz jeszcze bardziej zbliżyć się do starych. Z tych nowych do mojego serca trafili Sharon oraz Matka Pył. Oboje byli naprawdę cudownymi osobliwcami i wprowadzili dwie różne wartości do książki. Ze starych bohaterów chcę wspomnieć dwójkę. Mówię tu o Jacobie i Addisonie. Emmy już nie wspominam, bo ona jest zajebista sama w sobie. Jeśli natomiast chodzi o Addisona, którego poznajemy w tomie drugim, to muszę powiedzieć, że mimo, iż lubię psy on nie zdobył mojej sympatii. Był nieco arogancki i nie czułam w nim wiernego pomagiera, któremu byłabym w stanie zaufać. Na szczęście ta część pokazała jak silne jest jego oddanie pannie Wren i ile jest w stanie zrobić, aby ratować swoją ymbrynkę, co było naprawdę godne podziwu. Co się tyczy Jacoba, jak wiecie to na początku nie lubiłam jego postaci. Był mało pewnym siebie i marnie zaznaczającym się charakterem w powieści. Jednak po dwóch tomach wyraźnie zmężniał, stał się naprawdę opiekuńczy i odważny oraz zaczął samodzielnie podejmować decyzję. W książce jest pewna scena, która nie wiem dlaczego głęboko zapadła mi w pamięć i przytoczę ją tutaj oględnie streszczając. Nie będzie to spojler, ponieważ postaram się uniknąć szczegółów, jednak jeśli ktoś nie chce tego czytać niech przejdzie do słów „już możesz znów czytać”. W pewnym momencie Emma i Jacob zostają otoczeni przez pewnych ludzi, którzy są ogromnie wściekli i w gniewie próbują pobić dwójkę dzieci na śmierć. Kiedy bohaterowie leżą na ziemi, Jacob z całej siły próbuje zasłonić Emmę własnym ciałem, aby przyjąć na siebie możliwie jak najwięcej ciosów. Według mnie tu się ujawnia prawdziwe uczucie, jakie główny bohater okazuje dziewczynie. Kiedy wiele ludzi ogranicza się tylko do czczych słów Jacob okazuje swojej dziewczynie uczucie w sposób wręcz namacalny. Nie mam pojęcia, dlaczego, ale właśnie ten moment utkwił mi bardzo w głowie. „już możesz znów czytać”. Co do wątku romantycznego, to nie był on znów na pierwszym planie, a jednak pojawiał się i to według mnie idealnych momentach. Ogółem chciałbym Wam bardzo polecić tą książkę, jak i całą serię, ponieważ aktualnie znajduję się ona u mnie w czołówce najlepszych książek tego roku i nie mogę się doczekać, aby oglądnąć film na jej podstawie. Dodatkowo zastanawiam się czy nie przeczytać tej trylogii jeszcze raz…
Ocena: 10/10

Problem z różnicą między brakiem rozsądku a kompletną głupotą polega na tym, że często nie wiadomo, po której jesteś stronie, dopóki nie jest za późno.


Dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina za danie mi możliwości przeczytania tej powieści! :)  


  

[45] Recenzja "Prawdodziejki" Susan Dennard

5 | dodaj
Tytuł oryginalny: "Truthwitch”
Autor: Susan Dennard
Wydawca: Sine Qua Non 
Data premiery: 2016-10-12
Ilość stron: 400
Tłumaczenie: Regina Kołek i Maciej Pawlak







  Przedstawiam Wam znów książkę polecaną za granicą. Widziałam ją już jakiś czas temu
i ogromnie mnie zaciekawiła, zastanawiałam się czy jakieś wydawnictwo podejmie się przetłumaczenia jej. Kiedy zobaczyłam, że SQN zamierza ją wydać od razu o nią poprosiłam. Przyszła do mnie w prześlicznym wydaniu box imaginato razem z mapą, naklejkami, zawieszką na drzwi i pocztówkami. Całość prezentowało się bajecznie, dlatego dodam zdjęcie. Na okładce książki mamy też zamieszczoną rekomendację samej Sarah J. Maas! Kiedy to zobaczyłam wiedziałam, że ta powieść musi być wyjątkowa. Na szczęście się nie zawiodłam. Zapraszam do recenzji „Prawdodziejki”!
  Safiya i Iseult są najlepszymi przyjaciółkami, są dla siebie jak siostry, a dokładniej są dla siebie więziosiostrami, ponieważ obie są czarodziejkami. Safiya posiada jedyny w całych Czaroziemiach dar prawdodziejstwa, zaś Iseult należy do plemienia Nomatsów i jest więziodziejką. Dziewczyny wpadły w poważne tarapaty i muszą jak najszybciej uciekać. Safiya ze względu na swój rzadki dar byłaby niezwykle pożądaną osobą w kraju, dlatego trzyma go w tajemnicy. Obie pragną w życiu tylko wolności, jednak ze względu na duży błąd Safi, przyjaciółki znalazły się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Dodatkowo rozejm zaczyna się kończyć, a najbliższa osoba może obrócić się przeciw tobie. Wszyscy mają jeden cel: dopaść prawdodziejkę.



  Szczerze to wolałabym, żeby tytuł tej książki brzmiał „więziodziejka”. Ja mam ten problem, że zwykle nie przepadam za głównymi bohaterkami i w tej książce też tak było. Safiya często mnie denerwowała swoim lekkomyślnym zachowaniem i tym, że narażała tym nie tylko siebie, ale także  swoją więziosiostrę. Safiya pochodziła z zamożnej rodziny, była domną, czyli kimś na kształt damy dworu czy wręcz księżniczki. Uważała, że wszystko jej się należy i jeśli coś nie szło po jej myśli to wściekała się bez powodu, używała rękoczynu itp. Była naprawdę irytująca. Jednak miała też swoje dobre strony, ponieważ to denerwowanie mnie nie było na kształt tego, że jestem skłonna rzucić tą książką. Jedną z jej zalet było całkowite oddanie i chęć w razie czego poświęcenia się dla Iseult. Dziewczyna należała do plemienia, które cieszyło się naprawdę ponurą sławą i wszyscy mieli ją za demona, a Safi w każdej chwili gotowa była do ucięcia kilku palców osobom, które zaczynały za bardzo strzępić język. Zanim przejdę do plusów, chcę jeszcze wspomnieć o jednej wadzie tej książki. Kiedy zaczęłam ją czytać czułam się jak przy czytaniu „Eragona”. Jeśli też znacie tą lekturę to wiecie, że autor ma specyficzny sposób na nazywanie każdej rzeczy jakimś skomplikowanym i trudnym do zapamiętania imieniem. Susan Dennard tu zafundowała nam coś podobnego. Przez pierwsze 100 stron nie mogłam do końca wbić się w tą książkę i czytać ją płynnie, ponieważ ciągle zapominałam kto jest kim. Dodatkowo książka napisana jest z wielu perspektyw przez co przeskakując z jednej na drugą czasami gubiłam się w tych księciach, imperatorach i ziemiach. Na szczęście po jakimś czasie zaczęłam bardzo dobrze operować nazwami państw i ich przywódcami. Dlatego od razu piszę, że nie warto się zniechęcać. Przejdźmy może teraz do zalet powieści. Zacznijmy od drugiej głównej bohaterki, czyli Iseult. Dziewczyna nie miała łatwego życia, kiedy każdy na kogo spojrzała wyzywał ją od demona i kazał wracać do Otchłanii. Jednak więziodziejka jest bardzo zdeterminowaną osobą i odcinała się od wszystkiego przy czym kształciła się w sztuce walki i zabijania. Jest tak samo oddana swojej przyjaciółce jak ona jej. Iseult jest osobą spokojną i opanowaną, nie poddaje się emocjom jak Safi i to ona zawsze obmyśla plan ataku lub ucieczki. Kolejną postacią, która mnie zaintrygowała był tak naprawdę czarny charakter. Krwiodziej o imieniu Aeduan tropi dziewczyny przez całą książkę z zamiarem zabicia ich. Jednak w jakiś sposób jego postać mnie zaintrygowała. Akcja książki cały czas pędzi i mamy dosłownie kilka chwil na oddech, kiedy znów zaczyna się coś dziać. Myślę, że to wspaniała gratka dla fanów fantastyki oraz akcji, która ciągle pędzi. Dodatkowo wątek romantyczny jest na tyle mało rozwinięty i subtelny, że w ogóle nie przeszkadza w całej książce, a wręcz ją zmysłowo ubarwia. Szczerze powiedziawszy niektórych rzeczy się domyśliłam i prawie zgadłam jak zakończy się książka, jednak mimo to uważam, że to była lektura niezwykła. Susan Dennard stworzyła magiczny świat gdzie panuje monarchia, mamy wiele odmian czarodziejów i śledzimy losy dwóch bardzo odmiennych, ale naprawdę czarujących więziosióstr.
Ocena: 9/10

Był dobry. Był najlepszym wojownikiem, jakiemu kiedykolwiek stawiła czoło. Ale więziosiostry były lepsze.


Dziękuję Wydawnictwu SQN za danie mi możliwości przeczytania tej powieści! :)   



WRZEŚNIOWY WRAP UP I TBR NA PAŹDZIERNIK

7 | dodaj

  Ten miesiąc upłynął bardzo szybko i pracowicie. Niestety nie w czytelniczym znaczeniu. Co prawda liczba książek jakie przeczytałam nie jest zła, ale jednak robiłam sobie inne plany. Zaczęłam teraz naukę w liceum i myślałam, że pierwsza klasa to będzie spoko, mnóstwo czasu na czytanie itd. Ha ha ha to się pomyliłam. No nic. Jakoś staram się pogodzić naukę z przyjemnością, ale jest to naprawdę trudne. Dodatkowo chcę napisać, że nie zamieszczałam stosiku, ponieważ zrobię z nim osobny post po październiku albo listopadzie, jeszcze zobaczę. W takim razie zapraszam do mojego wrap upu i tbr-u ! :)


WRAP UP

  Na zdjęciu widać tylko cztery książki, jednak ja przeczytałam ich pięć. Tej jednej jeszcze nie mam, ponieważ przeczytałam ją przedpremierowo. Może od niej zacznę:
- "Piąta fala" - Rick Yancey
Ogółem wszystkie te książki mi się podobały, jednak taką najlepszą miesiąca było "Miasto cieni", jej recenzja znajduje się na blogu, więc wystarczy, że klikniecie w jej tytuł. :) 


TBR

  Nie robię sobie jakiś wielkich planów, ponieważ szkoła nie pozwoli mi na przeczytanie dużej ilości książek, jednak na te długo czekałam i wprost nie mogę się doczekać każdej z osobna! A mamy tutaj:
- "Ukryta Wyrocznia" - Rick Riordan
- "Prawdodziejka" - Susan Dennard
- "Biblioteka Dusz" - Ransom Riggs 
- "Szóstka wron" - Leigh Bardugo

A Wy co przeczytaliście w tym miesiącu? Mam nadzieję, że więcej niż ja... Jakie macie plany na ten miesiąc? Koniecznie mi napiszcie! :D 


[44] Recenzja "Załącznika" Rainbow Rowell

7 | dodaj
Tytuł oryginalny: "Attachments”
Autor: Rainbow Rowell
Wydawca: Harper Collins  
Data premiery: 2016-09-14
Ilość stron: 416
Tłumaczenie: Magdalena Słysz







  Jeśli ktoś czytał książki Rainbow Rowell lub po prostu czyta dużo to wie, że jej czytelnicy dzielą się na kochać i nienawidzić. Ja zdecydowanie zaliczam się do kategorii pierwszej, ponieważ i „Fangirl” i „Linia serc” bardzo mi się podobały. Pani Rowell jest znana z tego, że piszę swoje książki lekko i są one prawdziwe? Można to tak nazwać? Mam na myśli, że jej bohaterowie nie są wyidealizowani, a bardziej posiadają cechy i te wewnętrzne jak i zewnętrzne jak każda napotkana osoba na ulicy. To, że te postaci są zbliżone do nas samych daje nam to większy realizm i możność dumania o tym czy i nam tak by nie mogło się zdarzyć. Jednak przejdźmy już do samej książki.
  Lincoln O’Neill zgłosił się na stanowisko „administratora bezpieczeństwa danych”, tak przynajmniej było napisane… Liczył na to, że będzie budował systemy zabezpieczeń oraz walczył z hackerami. On jednak czyta cudzą korespondencję… Jego praca polega na tym, aby wysyłać upomnienie do kolegi z pracy, jeśli ten wyśle sprośny dowcip. Czuje, że dostaje pieniądze za nicnierobienie i źle mu z tym, jednak kiedy zaczyna wgłębiać się w konwersację między Jennifer, a Beth, czuje, że to już za późno, aby wysłać im jakieś upomnienie. Zaczyna coraz bardziej zagłębiać się w sprawy miłosne, rodzinne i problemy obu kobiet, aż w końcu okazuje się, że zaczyna coś czuć do samej Beth. Tylko co on ma jej powiedzieć? „Hej, jestem Lincoln facet, który ciągle czyta o Twoich problemach. Chcesz gdzieś wyjść na kawę?”


  Sama treść książki już wydała mi się interesująca. Zacznę może od tego, że nigdy jeszcze nie słyszałam o takiej pracy, jak czytanie cudzych maili i wysyłanie upomnień za różne przekleństwa, czy obsceniczne zwroty. Kiedy zaczynamy czytać tę pozycję od razu wyczuwamy, że główny bohater jest przygnębiony. Ma to związek z dziewczyną, która go rzuciła, denną pracą oraz tym, że ciągle jeszcze mieszka z mamą. Mimo, że zawsze mówi, iż nie uważa to za nic złego, powiedzmy sobie szczerze, jaki facet chciałby w wieku dwudziestu ośmiu lat mieszkać z mamą i nie myśleć o wyprowadzce? Przez jego ogólny smutek i apatię, książkę może źle się nie czyta, ale wszystkie jego uczucia są przelewane na czytelnika. Rainbow Rowell tworząc tę książkę zaprogramowała w niej specjalną więź, która uaktywnia się kiedy czytelnik zaczyna śledzić litery. Sama odczuwałam melancholię, kiedy czytałam myśli Lincolna. Fabuła jest dość oryginalna i nie ma tutaj dużo słodkości. Tak naprawdę do samego końca nie jesteśmy pewni czy pani Rowell zakończy to pięknym love story. Cała akcja powieści opiera się na wysyłanych pomiędzy Beth i Jennifer wiadomości oraz historii Lincolna, który wspomina Sam, czyli jego byłą dziewczynę. Akcja książki nie pędzi, nie jest wartka, ale mimo to jest bardzo wciągająca i trudno jest się od niej oderwać. Historia zawarta w niej jest lekka i bardzo przyjemna. Zanim się zorientujemy już ją skończymy. Dodatkowo litery są duże, a podczas rozmów mailowych pomiędzy kobietami są wielkie odstępy. Przy tej powieści gwarantuje Wam, że spędzicie bardzo miło kilka wieczorów. Nie jest ona jakaś wybitna, nie jest odkryciem roku, ale jest naprawdę bardzo ciepła i pełna miłości. Jak wspominałam na początku jest to historia, która może się zdarzyć każdemu. Bohaterowie nie są wyidealizowani. Tak naprawdę dopóki nie zobaczyłam jak Beth opisuje Lincolna wyobrażałam go sobie zupełnie inaczej, jako chuderlawego informatyka, który nosi wielkie grube okulary, jest przygarbiony i nie zamierza do nikogo odezwać się ani słowem. Sama Beth też mogła nie okazać się jakąś laską, ponieważ Lincoln jej nigdy nie spotkał. On powoli zadurzył się w jej sposobie wypowiadania się, w jej dowcipach i zamiłowaniu do kina i filmów dobrej produkcji. Uważam, że każdy powinien poznać kogoś najpierw od wewnątrz, a dopiero później zobaczyć jak wygląda, ponieważ uniknęlibyśmy wtedy wielu stereotypów.
  Książka jest wręcz idealna na jesienny wieczór, aby przy kubku gorącej herbaty, owinięci kocem zanurzyć się w lekkiej i czasami naprawdę zabawnej historii.
Ocena: 7/10

Najdziwniejsze w spotkaniu z kimś po dziewięciu latach jest to, że wygląda on zupełnie inaczej, ale tylko przez moment, ułamek sekundy, bo potem wygląda tak jak dawniej, jakby nie minął ten cały czas.

Dziękuję Wydawnictwu Harper Collins za danie mi możliwości przeczytania tej powieści! :)   


[43] Recenzja "Miasta Cieni" Ransoma Riggsa

8 | dodaj
Tytuł oryginalny: "Hollow City"
Autor: Ransom Riggs
Wydawca: Media Rodzina
Data premiery: 2014-11-19
Ilość stron: 438
Tłumaczenie: Małgorzata Hesko-Kołodzińska i Piotr Budkiewicz







  Szczerze powiedziawszy trochę zastanawiałam się czy jest sens czytać kolejną część. Poprzednia podobała mi się, jednak bez szału, a jednak liczyłam na element „wow”. Myślę, że gdybym się jednak nie zdecydowała na drugą część to popełniłabym największy błąd. To co tu przeczytałam, według mnie, było fenomenalne. Naprawdę, o ile tamten tom trochę mnie nudził, bo wiele się tam nie działo to w tym akcji było aż nadto. Ale nie to nie jest minus! Jeśli chcecie wiedzieć dlaczego nie warto zrażać się po pierwszym tomie (jeśli wam się nie spodobał) to w tej recenzji pragnę Was namówić do kontynuowania tej trylogii.
  Pani Peregrine została uwięziona we własnym ciele. Tylko nie tym właściwym. Ciągle jest ptakiem i nie da rady bez pomocy innej ymbrynki się odmienić. Dlatego właśnie Jacob Portman i jego osobliwi przyjaciele udają się do miasta, które ogarnięte wojną nie jest bezpieczne nie tylko ze względu na czekające ich naloty. Jacob oprócz ciążącej na nim odpowiedzialności, aby zaprowadzić wszystkie dzieci żywe zmaga się jeszcze z rosnącym uczuciem do panny Bloom.


  Książka zaczyna się z chwilą kiedy nasi bohaterowie uciekają z wyspy, na której zostali zaatakowani przez upiory oraz głucholce i płyną, aby uratować panią Peregrine. Jest ona zaklęta w ciele ptaka i bez pomocy swojej przyjaciółki nie będzie mogła się odmienić. Fabuła całej książki jest osadzona w Wielkiej Brytanii, jednak postaci ciągle podróżują. Dzięki temu, że ciągle kogoś spotykają możemy poznać dużo więcej osobliwości. Akcja cały czas się rozwija. Czasami mamy jej różne skoki raz dzieje się bardzo dużo, a raz praktycznie nic to jednak momenty, w których nasze serce staje jest więcej. To jest głównym plusem tego tomu, ponieważ w poprzednim tak nie było. Co prawda tylko czasami mogliśmy odczuwać znudzenie, jednak w tej części w ogóle go nie było. Gdyby nie nadmiar nauki jestem pewna, że przeczytałabym tą książkę w dwa lub trzy dni. W tej części mogliśmy także poznać bliżej naszych osobliwców. Moją ulubioną postacią stał się Hugh, w którego żołądku mieszkały pszczoły. Na początku bardzo lekceważony po pewnym incydencie już nigdy nie był pomijany. Uważam, że był bardzo niedoceniany, bo uważali, że jego dar nie może za bardzo pomóc, jednak jak się okazało to nieprawda. Podobał mi się też jego subtelny związek z Fioną, dziewczyną, która potrafiła w sposób osobliwy uprawiać rośliny. Oprócz tego moją sympatię zdobyli Millard oraz Emma. Wspomniany chłopiec, oprócz tego, że jest niewidzialny ma naprawdę ogromny umysł. Bardzo dużo zapamiętuje oraz w nadzwyczjnym temie chłonie wiedzę. Emma jest dziewczyną, która panuje nad ogniem. Podoba mi się jej stanowcze i pewne siebie podejście. Mimo tego, że mogli być w najgorszych opałach ona zawsze dostrzegała cień szansy i nosiła ze sobą nadzieję. Jak wiadomo w poprzednim tomie największą kluchą okazał się Jacob i choć w tej części nie był jakiś wyjątkowo rozgarnięty to w większym stopniu nie miałam z nim problemu. Oprócz tego jego związek z Emmą nie był dla książki natarczywy, ani nie wychodził na główny plan. Myślę, że może mieć to związek z tym, że książkę napisał mężczyzna. Miłość dwójki bohaterów w ogóle nie przysłaniała akcji, ani fabuły. Była bardzo przyjemnym dodatkiem. Chciałabym bardzo podziękować panu Riggsowi za to zakończenie. W ogóle się go nie spodziewałam i chociaż nic nie poszło po mojej myśli to właśnie to najbardziej lubię kiedy autor kończy część. Kiedy możemy ze zniecierpliwieniem czekać na kolejny tom. Może nie jest to miłe, ale ja patrzę na to przez pryzmat tego, że ostatnia część już chyba wyszła albo ma premierę za parę dni. Na koniec chcę bardzo polecić tę książkę miłośnikom dobrej fantastyki, ponieważ ta opowieść jest historią osobliwą i skłaniającą do rozmyślań na tematy, które są w naszym życiu bardzo ważne. Ransom Riggsa tworzy na kartach tej powieści coś bardzo świeżego i bardzo oryginalnego, dzięki czemu mamy pewność, że nie będzie przewidywalne. Mam nadzieję, że zachęciłam Was do tej trylogii, ponieważ właśnie ląduje ona u mnie w czołówce tych najlepszych.

Ocena: 9/10

To dlatego, że pieniądze służą do manipulowania ludźmi, aby poczuli się gorsi od ciebie.

Dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina za danie mi możliwości przeczytania tej powieści! :)  


[42] Recenzja [PRZEDPREMIEROWO] "Chłopaka z sąsiedztwa" Kasie West

8 | dodaj
Tytuł oryginalny: "On the Fence"
Autor: Kasie West
Wydawca: Feeria Young
Data premiery: 2016-10-12
Ilość stron: 350
Tłumaczenie: Jarosław Irzykowski









  Prosząc o tę pozycję spodziewałam się, że bardzo miło odpocznę przy jej lekturze. Będzie ona lekka i niezobowiązująca, łatwa i będzie cudowną odskocznią. Z jednej strony to prawda, ponieważ historia zawarta na kartach tej książki, a raczej jej główny wątek nie jest szczególnie trudny, jednak co było w tej  powieści takiego, że nie mogę przestać o niej myśleć i ciągle zastanawiam się czy nie przeczytać jej raz jeszcze tego nie wiem. Jednak w pewien sposób postaram się mój zachwyt zawrzeć poniżej, dlatego zapraszam do recenzji.
  Charlie wychowały wilki. W sensie metaforycznym, ponieważ wychowała się wśród pięciu mężczyzn. Jej ojca, trzech braci oraz sąsiada zza płotu, który spokojnie dorabia jako czwarty brat. Matka Charlie zginęła w wypadku samochodowym. Dziewczyna jest chłopczycą i dobrze jej z tym. Woli wstać wcześniej, aby pójść na mecz, niż się pomalować. Nie widzi sensu w obcisłych, niewygodnych ciuchach, które nie posiadają wygody na trening. Kiedy jednak po raz kolejny dostaje mandat za przekroczenie prędkości musi zacząć go spłacać z własnej kieszeni. To oznacza pracę, niestety jedyną jaką dziewczyna znajduje mieści się w butiku z ubraniami i tymi typu dziewczęcymi rzeczami, o których Charlie nie ma bladego pojęcia. Jednak pod wpływem nowych znajomych, nakazu lepszego ubioru w czasie pracy oraz zainteresowaniu jakie jej okazuje pewien przystojny chłopak dziewczyna zaczyna się zmieniać.



  Trudno mi jest to opisać słowami, ale ta książka w jakiś sposób mnie urzekła do tego stopnia, że stała się jedną z moich ulubionych. Myślałam, że będzie przeciętna. Niby fajnie się czytało, ale jednak to tylko lekka młodzieżówka. No cóż, nie. Zacznijmy od tego, że fabuła powieści ma kilka wątków. Z góry można by pomyśleć, że będzie to ten miłosny, który w zasadzie był naprawdę świetny. Autorka nie narzuca nam przesłodzonej i jakże nierealistycznej gatki, nie pokazuje nam miłości od pierwszego wejrzenia, nie znajdziecie tu elektryzujących zetknięć czy choćby odrobiny erotyki. Uczucie rodzące się w tej książce kształtowało się od lat. Każda z nas dziewczyn może nie powie tego na głos, ale w głębi swojej podświadomości marzy o księciu z bajki na białym koniu. Nie ma czegoś takiego w realnym świecie i wszyscy to wiemy, autorka nie chce nam zamydlić oczu i pokazać, że takie rzeczy się zdarzają, ona pokazuje prawdę w jej według mnie najpiękniejszym wydaniu. Bo przyznajcie się same przed sobą, która by nie chciała mieć chłopaka, który zna Was na wylot, który najpierw zobaczył Wasze wady, który tych wad nie odrzucił, a ujrzał też zalety. Zdołał spojrzeć na tyle głęboko i poznać Was na tyle, że nawet same nie jesteśmy w stanie na tyle siebie poznać. Może wydaje się, że taka miłość też jest tylko czymś błahym i nierealnym, autorka wciska nam kit i tyle, ale może to po prostu my mamy klapki na oczach i zamiast spojrzeć w bok my ciągle szukamy czegoś czego nie ma. Miłość spełnia tam dużą rolę, jednak mamy też inne sprawy, takie jak śmierć matki Charlie, która przez codzienne koszmary nie poradziła sobie z nią tak jak myślała. Wychowana po spartańsku dziewczyna nie lubi płakać, bo uważa to za przejaw słabości, wie, że to w domu pełnym facetów nie przejdzie. Musi być taka jak oni. Jednak i to według mnie nie służy jako wątek główny. Myślę, że chodzi tu bardziej o to, że dziewczyna szuka własnej drogi, chce być sobą, ale jednocześnie chce być taka, żeby nie sprawić zawodu innym. Zawsze chciałam mieć starszego brata. Czytając opowieść Charlie nie jestem już tego taka pewna, na pewno widać tu wspaniałą więź rodzinną miedzy tymi bohaterami, jednak pojawiają się tu sytuacje, kiedy nie jestem w stanie zrozumieć jej rodzeństwa. Może dlatego, że to płeć przeciwna, jednak czasami zachowują się na tyle głupio, że sprawiają jej przykrość. Na koniec chcę dodać, że jeśli ktoś lubi dużo się śmiać przy książce to zapraszam śmiało do czytania. Nie mamy tu wstawionych głupich podtekstów, a szczere poczucie humoru z klasą. Mam nadzieję, że namówiłam Was do sięgnięcia po tą książkę, kiedy już wyjdzie w dniu premiery, uwierzcie mi warto.
Ocena: 8/10
 
Księżyc był dziś w pełni, w sam raz, żeby rozmawiać w jego blasku.

Dziękuję Wydawnictwu Feeria Young za danie mi możliwości przeczytania tej powieści! :)  



NAJBARDZIEJ WYCZEKIWANE PREMIERY KSIĄŻKOWE TEJ JESIENI [2016]

11 | dodaj
 

  Hej, dziś coś innego, a mianowicie chciałabym przedstawić Wam taką moją top 5 książek, które najbardziej oczekuję tej jesieni. Co prawda specjalnie post nie ma nazwy top 5, ponieważ na każdą z nich czekam z jednakowym zniecierpliwieniem. Koniecznie napiszcie mi czy taki rodzaj postów Wam się podoba, bo zamierzam wprowadzić takiego wyczekiwane przeze mnie premiery w tych okresach pór roku. Zaczynamy ! 



Tytuł: "Chłopak z sąsiedztwa"
Autor: Kasie West
Wydawca: Feeria young
Premiera: 12.10.2016 r. 
"Od śmierci mamy Charlie Reynolds przebywa głównie w męskim towarzystwie - ma trzech starszych braci i sąsiada, honorowego członka rodziny. Jest zdeklarowaną chłopczycą i woli grać z kumplami w kosza, niż bawić się w jakieś gierki i flirty. Jednak gdy musi sama zarobić na kolejny ze swoich mandatów za przekroczenie prędkości, nagle ląduje w butiku z eleganckimi ubraniami. I tam nie pozostaje jej nic innego, jak zachowywać się o wiele bardziej kobieco niż do tej pory. Co sprawia, że zaczyna się nią interesować pewien przystojny chłopak…
Wszystkie stresy Charlie odreagowuje wieczorami, gadając przez płot z Bradenem, sąsiadem i przyszywanym czwartym bratem, który zna ją lepiej niż ktokolwiek. Ale nawet się nie domyśla, że Charlie kryje pewną tajemnicę: jest w nim zakochana. I za żadne skarby mu tego nie zdradzi, bo nie chce go stracić." *




Tytuł: "Czy wspominałam, że za Tobą tęsknię" Tom 3
Autor: Estelle Maskame
Wydawca: Feeria young
Premiera: 26.10.2016 r.

"„Prawda jest taka, że przez ostatni rok nie byłam beznadziejnie zakochana. Byłam potwornie wściekła”.
Eden i Tyler po raz ostatni widzieli się rok temu. W Nowym Jorku wiele się między nimi wydarzyło, a ich płomienny romans zakończył się rodzinną awanturą. I wtedy Tyler zniknął.
Eden sama musiała stawić czoła wściekłej rodzinie, żyć z etykietką niemoralnej pannicy w oczach bliskich i całego Santa Monica, a później z trudem przyjąć do wiadomości, że pomiędzy nią i Tylerem wszystko skończone. Aż w końcu cała miłość, jaką czuła,
wyparowała. Zamiast niej pojawił się gniew.
Gdy Tyler znów pojawia się na horyzoncie, nic nie jest takie jak dawniej. Czy Eden mu wybaczy? Czy dla niej i Tylera jest jeszcze w ogóle jakaś szansa? Czy ich rodzina się ostatecznie nie rozpadnie?" *




Tytuł: "Harry Potter i Przeklęte Dziecko"
Autor: J. K. Rowling, Jack Thorne, John Tiffany
Wydawca: Media Rodzina
Premiera: 22.10.2016 r. 

"Harry Potter nigdy nie miał łatwego życia, a tym bardziej teraz, gdy jest przepracowanym urzędnikiem Ministerstwa Magii, mężem oraz ojcem trójki dzieci w wieku szkolnym.

Podczas gdy Harry zmaga się z natrętnie powracającymi widmami przeszłości, jego najmłodszy syn Albus musi zmierzyć się z rodzinnym dziedzictwem, które nigdy nie było jego własnym wyborem. Gdy przyszłość zaczyna złowróżbnie przypominać przeszłość, ojciec i syn muszą stawić czoło niewygodnej prawdzie: że ciemność nadchodzi czasem z zupełnie niespodziewanej strony." *



Tytuł: "Bez winy" 
Autor: Mia Sheridan 
Wydawca: Otwarte
Premiera: 28.09.2016 r. 

"Kira nie ma grosza przy duszy, za to mnóstwo kłopotów. W przeszłości odebrano jej to, co najważniejsze. Teraz musi postawić wszystko na jedną kartę, aby odmienić swój los.

Grayson walczy o przerwanie pasma życiowych niepowodzeń, ale przytłaczający ciężar wyrzutów sumienia kruszy resztki jego nadziei na lepsze jutro. Kira składa mu propozycję, która może go ocalić. Wystarczy tylko, że złoży przysięgę, nawet jeśli nie zamierza jej dotrzymać…

Obiecali sobie wieczność, nie wiedząc, że jedna chwila może odmienić całe życie.

Czy miłość da im kolejną szansę, choć żadne z nich nie jest bez winy?" *




Tytuł: "Szóstka wron" 
Autor: Leigh Bardugo
Wydawca: MAG
Premiera: 28.09.2016 r. 

"Sześcioro niebezpiecznych wyrzutków.
Jeden niewykonalny skok.

Przestępczy geniusz Kaz Brekker otrzymuje ofertę wzbogacenia się ponad wszelkie wyobrażenie – wystarczy w tym celu wykonać zadanie, która z pozoru wydaje się niewykonalne:

– włamać się do niesławnego Lodowego Dworu (niezdobytej wojskowej twierdzy)
– uwolnić zakładnika (a ten może rozpętać magiczne piekło, które pochłonie cały świat)
– przeżyć dostatecznie długo, żeby odebrać nagrodę (i ją wydać)

Kaz potrzebuje ludzi wystarczająco zdesperowanych, żeby wraz z nim podjęli się tej samobójczej misji, oraz dostatecznie niebezpiecznych, żeby ją wypełnili. Wie, gdzie ich szukać. Szóstka najbardziej niebezpiecznych wyrzutków w mieście – razem mogą być nie do zatrzymania. O ile wcześniej nie pozabijają się nawzajem."
*

A Wy na premiery jakich książek czekacie najbardziej? 

*wszystkie opisy pochodzą ze strony lubimyczytac
Created by Agata for WioskaSzablonów. Technologia blogger.