Data premiery: 2016-03-02
Ilość stron: 360
Tłumaczenie: Anna DobrzańskaIlość stron: 360
Zacznijmy od tego, że spodziewałam się gorszej kontynuacji. Czytałam
kilka opinii i wychodziło na to, że pierwsza część była lepsza, zaś ja odbieram
to nieco inaczej. Według mnie obie części są bardzo porównywalne, jednak druga
wznosi się trochę wyżej. Dlaczego? Zapraszam do recenzji. :)
Eden Munro czekała na tą chwilę prawie cały rok. Dokładnie 359 dni.
Miała wreszcie spotkać się ze swoim przybranym bratem. Z jedyną osobą, do
której żywiła uczucia, choć nie powinna. Do Tyler'a, który jest najlepszym przyjacielem
jej chłopaka Dean'a. Tyler mieszka teraz w Nowym Jorku, gdzie opowiada innym o
swoich problemach kiedy był dzieckiem. O tym jak ojciec znęcał się nad nim, bo
musiał na kimś wyładować swój gniew. Eden spędzi z nim pełne sześć tygodni.
Obawia się, że uczucia, które przez ostatnie lata próbowała maskować odżyją z
podwójną siłą i zdwojoną mocą. Nie chce być nieuczciwa wobec Dean'a, ale czy
warto zrezygnować z miłości przez niezadowolenie innych? Czemu ktoś inny ma
dyktować nam warunki w kim możemy się zakochać, a w kim nie? Miłością nie
rządzą żadne prawa, nie można zmusić kogoś do kochania, ani nie można kogoś
zmusić by przestał kogoś kochać. Eden wkrótce się o tym dowie.
Tak to już jest z odległością: albo sprawia, że oddalasz się od kogoś, albo uświadamia ci, jak bardzo go potrzebujesz.
Mimo, że kocham całym sercem Kalifornię i Los
Angeles, to nie było mi przykro, że musimy przenieść się na drugi brzeg.
Pierwszym powodem jest to, iż przenosimy się do miasta, które każdy chciałby
zobaczyć. Drugim są opisy. Estelle ma w sobie coś takiego, że nawet jakby
opisywała najgorszą, zatęchłą dziurę w samym sercu Polski to i tak pokochałabym
to miejsce. To w jaki sposób ona opisuje Nowy Jork, opowiada o nim jest
niesamowite. W głowie moja wyobraźnia nie mogła nadążyć z pojmowaniem całego
tego zgiełku i drapaczy chmur zapełniających miasto. Kolejną sprawą jest język.
Nie zmienił się zbytnio od ostatniej książki, myślę, że bardziej zmieniła się
główna bohaterka, ale do tego wrócę później. Wszystko widzimy oczami
nastolatki, więc język jest zrozumiały i nie mamy tu żadnej podniosłości czy
patosu. Fabuła przenosiła w różne miejsca, dzięki czemu mogłam spokojnie
podziwiać Nowy Jork w całej okazałości, od stacji metra po Times Square przez Empire State Building.
Wschodnie wybrzeże okazało się naprawdę interesujące. Mogłam pierwszy raz
dowiedzieć się na czym dokładnie polega gra w baseball, zobaczyć (oczami wyobraźni)
mecz oraz odwiedzić sławny Central Park, nazwany rajem dla biegaczy! Chętnie
bym tam sama pobiegała. Co do naszej dwójki głównych bohaterów. Eden przeszła
przemianę w tej książce, jednak nie była ona jakaś wielka, ponieważ już pod
koniec pierwszej części stała się bardziej asertywna i pewna siebie. Co mnie
bardzo rozśmieszyło na początku tej książki,
to jej desperacja. Gdybyście
przeczytali jej myśli, to co powiedziała... myślałam, że pęknę ze śmiechu.
Oprócz kilku incydentów była wciąż tą Eden jaką zapamiętałam z poprzedniej
części. Największą przemianę przeszedł natomiast Tyler. Jak w "Czy
wspominałam, że Cię kocham?" skłonna byłam kibicować Dean'owi, tak w tej
moje serce całkowicie podbił Tyler, oczywiście do czasu. Przestał się już zachowywać
jak mały gówniarz obrażony na cały świat przez to co go spotkało. Stał się
bardziej dojrzały i zaczął zachowywać się zgodnie ze swoim wiekiem.
Podsumowując kontynuacja "Czy wspominałem, że Cię potrzebuję?"
jest bardzo dobrą książką, z kilkoma potknięciami i bardzo dobrze dopracowaną
fabułą. Polecam ją każdemu miłośnikowi młodzieżówek, nastoletniej miłości i dla
osób, które marzą aby oderwać się na chwilę od fantastyki.
Ocena: 8/10
Seria DIMILY
"Czy wspominałam, że Cię kocham?" | "Czy wspominałem, że Cię potrzebuję?" | "Did I mention I miss you?"
Za możliwość przeczytania tej książki dziękuję Wydawnictwu Feeria young! :)