Tytuł
oryginalny: "Nothing Left to Lose”
Autor: Kirsty Moseley
Wydawca: HarperCollins
Autor: Kirsty Moseley
Wydawca: HarperCollins
Data premiery: 2017-04-12
Ilość stron: 464
Tłumaczenie: Krzysztof ObłuckiIlość stron: 464
„Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno” mnie zawiódł, jak
wiecie liczyłam na coś więcej. „Chłopak, który chciał zacząć od nowa” spodobał
mi się, choć nie było to nic zaskakującego. „Nic do stracenia” podbiło moje
serce. Z tą autorką mam bardzo mieszaną relację. Jedną jej książkę lubiłam,
jedną nie za bardzo. Mimo wszystko ta, o której dziś powiem jest lekturą godną
uwagi. Jeśli ciekawi Was co mi się w niej spodobało, zapraszam do przeczytania
mojej opinii.
Anna Spencer zażyczyła sobie, aby w swoje szesnaste urodziny wybrać się
do klubu. Zabrał ją tam jej chłopak Jack. Kiedy jednak wchodzą do huczącego
pomieszczenia na wiele miesięcy życie Anny zamienia się w piekło, którego
sprawcą jest Carter Thomas, handlarz broni i narkotyków. Dziewczyna zostaje
odnaleziona, a dzięki jej zeznaniom Carter trafia do więzienia, lecz ciągle
przysyła listy z pogróżkami. Ojcem Anny jest wpływowy senator,
najprawdopodobniej przyszły prezydent zrobi wszystko, aby zapewnić jej
bezpieczeństwo. Dlatego zatrudnia do ochrony swojej córki przystojnego
komandosa, najlepszego ucznia na swoim roku Ashtona Taylora. Jako, że chłopak
ma być w każdym miejscu, gdzie znajduje się Anna w razie pytań ma udawać jej
chłopaka. Ashton stara się przegonić koszmary, które ciągle dręczą dziewczynę i
pomaga jej zacząć wszystko od nowa. Udawanie zakochanych powoli przestaje mieć
charakter przykrywki. W najbliższym czasie ma odbyć się rozprawa apelacyjna i
Carter, dzięki niedokładnym dowodom, może wyjść na wolność.
Sekretem tego, że historia Ashtona i Anny tak bardzo mi się spodobała
był fakt, że nie miałam co do tej książki żadnych oczekiwań. Znałam już tę
autorkę z dwóch poprzednich książek i po prostu nie nastawiałam się na nie wiadomo
jakie wow, fajerwerki i te sprawy. Rzeczywiście fajerwerków nie było. Historia
tych dwojga to opowieść, która jest słodka jak cukierek, jednak posiada gorzki
smak przeszłości. Ashton, mimo że też nie miał zbyt ciekawej przeszłości nie
przeżył tylu koszmarów co Anna. Książka czasem tą słodkością doprowadzała mnie
do irytacji, nie ze względu na to, że było tej słodkości za dużo, a dlatego, że
wiedziałam, iż coś takiego w prawdziwym życiu jest nierealne. Bardzo polubiłam
Ashtona i choć w wielu przypadkach wściekałam się na Annę starałam się ją
zrozumieć. Akcja nie jest napięta i nie mamy tu zwrotów akcji, jakich
przypuszczalnie można się spodziewać czytając opis. Ta część skupia się głównie
na relacji dwójki głównych bohaterów oraz stanie umysłowym Anny, jej radzeniu
sobie z tym co zaszło, jej przemiana. Każda rzecz robiona przez Ashtona była
robiona dla Anny, aby jej pomóc, aby ją rozśmieszyć, aby zapomniała. Dziewczyna
drobnymi kroczkami stara się wyjść z cienia i wreszcie zacząć żyć. Niesamowicie
bawiłam się przy tej powieści podczas wielu, naprawdę bardzo zabawnych
dialogów. Moja mama myślała już po pewnym czasie, że coś jest ze mną nie tak,
ponieważ wybuchałam śmiechem co po chwila. Zrobiłam ten błąd i zabrałam tę
książkę do autobusu, a nawet ciche parskanie było odbierane przez otoczenie
jako postradanie zmysłów. Zdecydowanie uważam, że jest to najlepsza książka
Kirsty Moseley, nie mogę się już doczekać kolejnego tomu, czyli zakończenia tej
duologii. Coś czuję, że tam dopiero będzie się działo. Mam nadzieję, że
zachęciłam Was do przeczytania tej powieści i dodam jeszcze tyle, że sięgając
po tę pozycję pamiętajcie: zero wymagań.
Ocena: 8/10
Wszystko, co jest warte posiadania, warte jest też, żeby o to walczyć.
Jestem w kropce. Z jednej strony lubię zabawne dialogi a z drugiej nie przepadam za książkami gdzie głównymi bohaterami jest młodzież. Może po prostu nie trafiłam nigdy na cos naprawdę wartego uwagi. Ciekawy blog, dopiero dziś tu zawitałam ale pozwól ze sie rozgoszcze ;) obserwuje i zapraszam do mnie
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Czytankanadobranoc.blogspot.ie
Uwielbiam twoje zdjęcia, a z recenzjami zawsze poznaję siew z przyjemnością. Przywiódł mnie tu twój piękny instagram, więc chciałam powiedzieć, że podziwiam i trzymam kciuki, zaobserwowałam i na pewno będę czytać kolejne posty :)
OdpowiedzUsuńI zapraszam w wolnej chwili do siebie:
http://sunreads.blogspot.com/2017/05/anna-todd-nothing-more-i-nic-wiecej.html?m=1