Ilość stron: 382
Tłumaczenie: Martyna Tomczak
Przez masę pozytywnych opinii na
temat tej książki miałam, mimo wszystko jakieś w stosunku do niej oczekiwania.
Nie były wygórowane, ale spodziewałam się bardzo dobrej, ba! Świetnej powieści.
Cieszę się, że nie musiałam się zawieść. Pani Sheridan spełniła moje
oczekiwania i dała mi oprócz mile spędzonego czasu, małą refleksję.
Bree niegdyś przebojowa i energiczna kobieta wyjeżdża do małego
miasteczka w poszukiwaniu oddechu i spokoju. Na jej drodze staje spowity czarną
tajemnicą przystojny Archer. Od śmierci wujka żyje sam i nie dąży do kontaktu z
innymi. Zafascynowana Bree chce bardziej go poznać, lecz on ciągle stara się ją
odpychać. Co się stanie jeśli każdy ujawni swoje mroczne sekrety?
Fabuła na tę powieść nieco przypominała mi połączenie „Maybe someday”
oraz „Ugly love” Colleen Hoover. Nie chciałam czytać tej samej historii, tylko
innej autorki. Na szczęście całkowicie się pomyliłam. „Bez słów” nie ma nic
wspólnego z tamtymi książkami. Fabuła ma miejsce w sennym, małym miasteczku, do
którego decyduje się przyjechać obarczona ciężarem smutku i strachu Bree.
Zamierza zostać tu tylko na kilka tygodni, ewentualnie miesięcy. Liczy, że to
właśnie tu uwolni się od codziennego koszmaru. Sama postać dziewczyny jest
naprawdę dobrze skonstruowana. Mia Sheridan świetnie opowiada nam jej historie,
która mimo, że w rzeczywistości ma wygląd pięknego haftu ze złoceniami to kiedy
przyjrzeć się bliżej ujrzymy niedoskonałości i brak precyzyjności w kunszcie
krawieckim. Dziewczyny nie da się nie lubić. Nie jest ona „szarą myszką”, a
zdecydowaną i pewną siebie dwudziestolatką z ciętym językiem. Jest ona uparta i
dąży z uniesioną wysoko głową do przodu. Archer jest jej zupełnym
przeciwieństwem. Outsider mieszkający z dala od wszystkich nie wzbudza już w
nikim żadnego zainteresowania. Każdy traktuje go z zimną obojętnością. Tylko
Bree zdaje sobie tyle trudu, aby do niego dotrzeć. Styl pisania tej autorki
jest przyjemny i lekki, jednak w pewnych momentach potrafi być podniosły oraz
skłaniający nas do płaczu. Można uznać, że to kolejna powieść nic nie wnosząca,
którą raz przeczytamy, a potem o niej zapomnimy. Ja jednak uważam, że są tu
poruszone na tyle ważne sprawy rodzinne, sercowe, kontakt międzyludzki i
odrzucenie, że książka zapada nam głęboko w pamięć i kruszy najbardziej zimne
serca. Jest ona jednocześnie świetną lekturą, jak i księgą głęboką w wiele
odcieni ludzkiego charakteru i zachowania. Na koniec dodam, że jeśli ktoś nie
lubi scen erotycznych, to nie powinien sięgać po tą książkę. Tutaj trochę
takich jest.
Mam nadzieję, że przekonałam Was do przeczytania tej powieści, ponieważ
naprawdę warto. Nie zrażajcie się okładką, wiem, że jest okropna. :(
Ocena: 9/10
Przyniosłeś ciszę, najpiekniejszy dźwięk, jaki słyszałam, bo cisza była tam, gdzie byłeś ty.
Mi również nie podoba się okładka! Jakoś ciągle kojarzyła mi się z typowym romansem, ale jakoś się przemogłam i nie żałuję. Naprawdę miło wspominam tę pozycję i chyba nawet sama w końcu ją zrecenzuję ;) Bardzo podobał mi się wątek języka migowego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i życzę miłej niedzieli,
Kochamy Książki
Wiele osób mówi, że Bez słów przypomina powieści Colleen Hoover, ale to ten sam gatunek, więc wiadomo, że mogą pojawić się jakieś podobieństwa. Ja sama nie czytałam jeszcze nic ani pani Sheridan ani pani Hoover, ale twórczość obu autorek mam w planach :D
OdpowiedzUsuńA mi podoba się ta okładka ;D. Książka też mi się podobała, chociaż brakowało mi jakiegoś mocniejszego fragmentu, który wywołałby u mnie jakieś większe emocje. No i scen erotyczny jak na mój gust było trochę za dużo, chociaż zazwyczaj nie mam im nic przeciwko ;).
OdpowiedzUsuńpapierowe-strony.blogspot.com
Bardzo chciałabym przeczytać tę książkę! Tak mnie kusi...już od dłuższego czasu...
OdpowiedzUsuńNie przepadam za erotykami, tym bardziej, że tak ich się namnożyło w ostatnim czasie i trzeba szukać ze świecą, żeby znaleźć naprawdę dobry - tak jak z dystopiami na przykład. Niemniej dużo o tej książce słyszałam i mam nadzieję, że uda mi się kiedyś ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
www.bookish-galaxy.blogspot.com
A mi właśnie okładka się podoba :D Tylko do samej książki jakoś nie jestem przekonana. To znaczy, czasem mam ogromną ochotę ją przeczytać, a chwilę później już mi się odechciewa i w końcu sama nie wiem co myśleć :/ Jednak po Twojej recenzji postaram się w końcu sięgnąć po "Bez słów" :D
OdpowiedzUsuńBuziaki, Lunatyczka
Dla mnie okładka jest super :))
OdpowiedzUsuńZachęciłaś mnie i na pewno przeczytam :)