Data premiery: 2017-09-13
Ilość stron: 368
Ilość stron: 368
Tłumaczenie: Agata Janiszewska
Całkiem szczerze to
wprost nie mogłam się doczekać sięgnięcia po drugą część Trylogii Czasu.
Pierwsza część zauroczyła mnie i mimo wielu negatywnych opinii ja jestem jej
zdecydowaną miłośniczką, a drugi tom mnie tylko w tym utwierdził. Pomimo, że
bardziej podobały mi się okładki stare to te też mają swój indywidualny urok.
Oprawa graficzna prawdę powiedziawszy idealnie wpasowywuje się w fabułę i jej
klimat. Na początku bałam się, że ta część może być gorsza od poprzedniej i
zawiodę się na tej trylogii. Na całe szczęście się myliłam.
Gwendolyn dopiero niedawno dowiedziała się, że to ona, a nie jej kuzynka
Charlotta odziedziczyła gen podróży w czasie, więc jest do tego kompletnie
nieprzygotowana. Ma mierne pojęcie o historii, nigdy nie uczyła się fechtunku,
a jej wiedza polityczna zostawia wiele do życzenia. Oprócz tego wszystkie obyczaje,
tańce i odpowiednie trzymanie wachlarza jest dla niej zupełnie obce. Niestety
dziewczyna w nadzwyczajnie szybkim tempie musi się tego nauczyć aby przeżyć w
XVIII wieku. Gwen obawia się też hrabiego de Saint Germain, który przy ich pierwszej
wizycie prawie ją udusił. Sprawę komplikuje też Gideon, który najwyraźniej nie
może się zdecydować czy chce z nią być czy nie. Dziewczyna postanawia wziąć
sprawy we własne ręce i zamierza dotrzeć do prawdy sama.
To jest po prostu niewiarygodne jak ja bardzo jestem zakochana w tej
powieści. Po pierwsze jest ona bardzo lekka. Zwyczajnie płyniemy na kartach książki
i nawet nie zauważamy, kiedy czytamy ostatnie zdanie. Autorka posługuje się
przystępnym językiem i nie zanudza nas niepotrzebnymi opisami. Jednak kiedy
potrzeba potrafi w umiejętny sposób odwzorować nam pokój, salę balową czy
stroje z poprzednich wieków. Cała umiejętność podróży w czasie nadaje powieści
tajemniczego i ekscytującego wydźwięku. Jesteśmy zaintrygowani i jednocześnie
usilnie staramy się sami poskładać fakty, szukamy podejrzanych, czasem gubimy
się w tych skokach w czasie, jednak całość jest tak genialnie skonstruowana, że
momentalnie chcemy więcej. Bohaterowie też są interesujący. Mimo, że każdy z
nich (oprócz przyjaciółki Gwen) zirytował mnie chociaż raz to i tak ich
uwielbiam. No może oprócz ciotki Glendy i Charlotty, tej dwójki nie znoszę. W
tej części poznajemy też nowego przyjaciela Gwen, który jest jednym z najzabawniejszych
bohaterów tej trylogii. Uwierzcie mi, jak tylko skończycie czytać tę książkę to
ta postać stanie się Waszą ulubioną. „Błękit szafiru” to magiczny i wciągający
tom, który będziecie czytać z zapartym tchem i z niecierpliwością czekać
zakończenia trylogii. Gier z całą pewnością podbiła moje serce i jestem szczególnie
ciekawa jej Trylogii Snów, a tymczasem zachęcam Was do przeczytania historii
Gwendolyn.
Ocena: 8/10
Nie ufaj nikomu i niczemu. Nawet własnym uczuciom.
Mi osobiście ten tom podobał się o wiele bardziej od poprzedniego! Było mnóstwo dobrego humoru, ciekawej fabuły, a przede wszystkim książkę czytało się błyskawicznie :D Tak jak po pierwszej części nie miałam zbyt pochlebnego zdania o Trylogii Czasu, tak w tym momencie wprost nie mogę się doczekać kontynuacji! ♥
OdpowiedzUsuńObsession With Books
Polecam Ci Trylogię Snów, bo jest równie świetna!
OdpowiedzUsuńParę dni temu skończyłam natomiast czytać ten tom i był rewelacyjny :D Szczególnie polubiłam Xemeriusa <3
Buziaki! ;* Dolina Książek
Chyba będę musiała sięgnąć po tę serię. Tylko, że ja powtarzam to sobie już od dłuższego czasu, a wciąż tego nie zrobiłam. Podobnie jest z Trylogią Snów. Obie serie mnie ciekawią, obie mają genialne okładki, kurcze. Nie wiem kiedy wreszcie się skuszę :D
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja, super, że książka sprostała oczekiwaniom!
Pozdrawiam serdecznie, cass z cozy universe