[47] Recenzja "Nie poddawaj się" Rainbow Rowell

Tytuł oryginalny: "Carry On”
Autor: Rainbow Rowell
Wydawca: HarperCollins   
Data premiery: 2016-10-12
Ilość stron: 512
Tłumaczenie: Małgorzata Hesko-Kołodzińska





  Rainbow Rowell jest dość kontrowersyjną autorką. Niektórzy są jej zdecydowanymi zwolennikami, a inni wręcz przeciwnie. Ja zawsze bardzo ją ceniłam, zaczęłam swoją przygodę z jej twórczością od „Fangirl”, która bardzo mi się podobała. Kolejne książki tej autorki też zrobiły na mnie dobre wrażenie. Powieść, o której chcę dziś powiedzieć jest historią Simona Snowa, czyli postaci, która jest wykreowana w książce „Fangirl”. Rowell postanowiła opowiedzieć jego historię i tchnąć w nią życie, tak właśnie powstało „Nie poddawaj się”.
  Simon Snow zaczyna ostatni rok nauki w Szkole Czarodziejów w Watford. Sam nie potrafi nadal poprawnie wypowiadać zaklęć i posługiwać się różdżką. Często kiedy nie kontroluje swoich emocji zdarza mu się wybuchnąć, a przy tym coś niechcący podpalić. Jednak będzie musiał nauczyć się panować nad swoją potęgą, aby zmierzyć się z groźnym Szaroburem, który zatruwa świat magii. Oprócz tego zrywa z nim jego dziewczyna, a on czuje, że jego największy wróg Baz coś knuje. Wojna wisi na włosku, a Simon musi zapanować nad zaistniałą sytuacją.



  Bardzo podobała mi się „Fangirl”, z której tak naprawdę powstała owa pozycja. Niestety o niej nie mogę powiedzieć tego samego. Ta książka była po prostu średnia. Naprawdę bardzo, bardzo, bardzo średnia. Czytało mi się ją bardzo wolno i wkurzali mnie wszyscy bohaterowie oprócz Penny. Simon był prawdziwym niezdarą i pesymistą. Ciągle użalał się nad sobą, że albo Agatha go nie chce lub, że Baz coś knuje i tak praktycznie na okrągło. Według mnie był bardzo bezbarwną postacią. Sam Baz nie był też szczególnie interesujący. Typowy emo wampir, który nienawidzi całego świata, więc udaje rozkapryszonego dzieciaka. Agatha była całkowitą porażką. Jeszcze nigdy tak bardzo nie byłam zniesmaczona zachowaniem jakiejś dziewczyny. Niestety nie mogę przytoczyć argumentów bez spojlerów. Co do fabuły, do mniej więcej końca książki nic się nie działo, dwa ostatnie rozdziały były maksymalnie nasączone akcją, zaś reszta to było użalanie się Simona, że jest beznadziejny i użalanie się Baza, że Simon jest beznadziejny. Penny była jedynym dobrem tej powieści, ponieważ kiedy przychodziło do jej myśli zawsze znajdowaliśmy tam jakąś konstruktywną i inteligentną uwagę i zawsze potrafiła zaciekawić. Największym minusem tej powieści była przewidywalność, domyśliłam się zakończenia zaraz na początku książki. Kiedy zobaczyłam jakie narracje czasami zostawały dodane i z rozmów bohaterów dodałam dwa do dwóch i w kilka sekund, wiedziałam kto jest tym „złym”. Ponadto uważam, że szczegóły tego jak do tego wszystkiego doszło nie są bardzo ciekawe. Aby nie zostawić recenzji z samymi wadami wspomnę oczywiście o plusach. Pierwszym z nich jest na pewno to, że książka jest lekka i zupełnie niepotrzebującą, aby się na niej skupić. Mogłam spokojnie wyłączyć moje myśli i podenerwować się na bohaterów zamiast martwić się najbliższym sprawdzianem. Co do kolejnej zalety, to uważam, że ta powieść jest wspaniałą gratką dla fanów „Fangirl”, a zwłaszcza Simona i tych, którzy czują niedosyt po tylko wspominaniu go w tamtej powieści. Dla mnie książka była średnia, ale nie była gniotem, niewypałem, mnie jednak w ogóle nie przypadła do gustu.
Ocena: 4/10

Myślenie o tym, czego nie można mieć ani zmienić, boli.

Dziękuję Wydawnictwu HarperCollins za danie mi możliwości przeczytania tej powieści! :)  



5 komentarzy:

  1. Przez "Fangirl" nie przebrnęłam, "Eleonorę i Parka" przeczytałam i nawet mi się podobała, "Nie poddawaj się" raczej nie przeczytam.
    Pozdrawiam, Aelin.


    http://booksinshadow.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Poznałam Rowell przez "Załącznik" i chyba nic więcej spod jej pióra nie przeczytam ;(
    http://justboooks.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja wręcz jestem oczarowana tą książką, bardzo mi się spodobała, to takie lekarstwo na jesienny humor. Zdecydowanie wolę Nie poddawaj sie od Fangirl, która była po prostu rozwlekła i nieco nudna. Ale każdy ma inny gust. ;-) Pozdrawiam!
    Osobliwe Delirium

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie czytałam jeszcze książek tej autorki, ale chętnie sięgnę po "Fangirl". Co do "Nie poddawaj się"to sięgnęłabym po nią jedynie jeżeli spodobałaby mi się historia Cath. Mimo wszystko nie jestem przekonana do powieści. Pozdrawiam:)
    Verax

    OdpowiedzUsuń
  5. Eleonora&Park mnie nie porwali, Fangirl tak samo, jeśli nawet nie gorzej. Nie wiem, czemu się tak ludzie jarają Rowell...

    Pozdrawiam
    To Read Or Not To Read

    OdpowiedzUsuń

Created by Agata for WioskaSzablonów. Technologia blogger.